poniedziałek, 9 czerwca 2014

Zlew, łzy i wesele.

-Wiesz, to wszystko jest popieprzone – usłyszałam łamiący się głos Znajomej, dochodzący z kabiny toaletowej. Znajoma jest sympatyczną dwudziestokilkulatką, będącą w teoretycznie szczęśliwym związku od lat kilku. – To jest tak jakby załatanie na siłę dziury w sukience niepasującym kawałkiem materiału, używając niedopasowanych nici. Sukienkę bardzo lubisz i jej nie wyrzucasz, przecież masz do niej sentyment. Łatka wygląda fajnie i awangardowo dla kogoś postronnego. Ale ty już nie czujesz się w niej tak samo. Wiesz, że ta sukienka była nie do podrobienia.
Znajoma wyszła z kabiny, wytarła nos papierowym ręcznikiem i poprawiła ramiączka satynowej sukieneczki. Spojrzałyśmy na siebie w lustrze. Szybko paliłam papierosa, wydmuchując dym wprost na nasze odbicia.
-Może ci się wydaje, że pieprze głupoty. Okej, fajnie jest, bawimy się, wesele trwa. Ale wiesz co ci powiem? To wszystko to jakaś marna falsyfikacja. – kolejne wytarcie nosa – Byłam z nim, wiedziałam, że to ten jedyny, takie rzeczy się czuje, wiesz? No więc ja to czułam, wiedziałam, byłam pewna, tak na sto procent. I wiesz co? – spojrzała na mnie i moje nieudolne próby dogaszenia papierosa w zlewie – To wszystko jest popieprzone. Budzisz się, niczego nie podejrzewając – a tu nagle dostajesz cegłą w potylice. To koniec, ni stąd ni zowąd. Okej, mieliśmy jakieś kłótnie i spięcia, ale kto ich nie miał? To było 3 lata temu. Dokładnie 3 lata temu dostałam tą cegłą w potylice. Facet, który miał być mój do końca, sam okazał się końcem. Później poznałam innego, było ciężko. Wiesz, kocham go. Ale to nie jest już to samo. Wiesz, że nigdy nie będzie. Kocham go, naprawdę.
W mojej głowie zrodziło się milion pytań – dlaczego tak czule i z rozrzewnieniem opowiada o związku z „facetem-końcem” a mimo to twierdzi, że kocha innego faceta? Czy to objaw schizofrenii? Strachu? A może zwykłe wariactwo? Zaczęłam głęboko rozważać nad sensem kontynuacji relacji ze Znajomą.
-Może to wyda ci się głupie… ale, M., ilu miałaś facetów tak naprawdę?
Nie byłam pewna co kryło się pod „tak naprawdę”, więc w panice zaczęłam przypominać sobie wszystkich facetów, z którymi coś mnie łączyło. Z perspektywy czasu nikt nie był warty zapamiętania, więc tylko wzruszyłam ramionami i odpaliłam kolejnego papierosa. Zdecydowałam, że po powrocie do domu spiszę ilu ich było.

-No właśnie…  nawet nie przywiązujesz do tego wagi. Ale gdy poznasz kogoś takiego, wiesz, że na samą myśl poczujesz palpitacje serca to będziesz pamiętać. O, teraz – złapała moją wolną dłoń i przyłożyła do satynowego materiału znajdującego się pod jej lewą piersią – czujesz? To jest palpitacja. Nie żadne podpierułki. I wiesz co? Wcale nie myślę teraz o swoim obecnym. Wiesz, że coś straciłaś, ale głupio być samotną. Źle być samotną.   Ja jestem typowym związkowcem. Nie umiem być sama. Ale to już nie to samo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz